Skuteczna interwencja w sprawie mieszkańca Olsztyna

2016-01-09

temida1Z pokrzywdzonego zrobili przestępcę...

„To był bez wątpienia najbardziej koszmarny dzień w życiu pani Joanny, jej partnera Jacka M. oraz ich dzieci (personalia osób zostały zmienione), mieszkańców olsztyńskiej starówki. Piątego stycznia w nocy do ich drzwi zapukała policja, aby – nakazem sądu – aresztować pana Jacka za to, że nie wywiązuje się z obowiązków świadka i nie stawia się na rozprawy. Areszt ma wynosić aż 30 dni i stanowi tak zwaną karę porządkową. Policjanci – w swej dobroci – dali panu Jackowi wybór: albo ubiera się, pakuje i idzie z nimi dobrowolnie albo skują go w kajdanki...

- Wszystkiemu przyglądały się nasze kilkuletnie dzieci. Po tym, jak policja zabrała Jacka, dzieci dostały ataku histerii. Uspokajałam je przez kilka godzin. Na szczęście na pomoc przyjechali moi rodzice, którzy zabrali dzieci do siebie. Trauma pozostanie w nich na długo – opowiada zdenerwowana kobieta.

Po przewiezieniu do aresztu Jacka M. trzymano – według jego relacji – w pomieszczeniu z otwartym oknem, podczas gdy na dworze panował mróz. W środku nie było więcej niż plus dziesięć stopni... Jego jedynym błaganiem zgłoszonym po przybyciu pełnomocnika, złożonym w obecności funkcjonariusza policji było to, aby okna pozamykać…

Dodajmy, że sama pani Joanna, wyczerpana nocnymi przejściami z policją, trafiła na szpitalny oddział ratunkowy, gdzie zostawiono ją na kilkugodzinną obserwację i podano leki uspokajające i obniżające ciśnienie. Kobieta skarżyła się na bóle w klatce piersiowej.

Dlaczego Jacek M. został aresztowany? Tu trzeba się cofnąć do zdarzeń sprzed niespełna czterech lat, kiedy mężczyźnie ukradziono samochód. Toczyły się postępowania, które to były umarzane, to znów wszczynane od nowa, bo pojawiały się nowe okoliczności. W tym czasie Jacek M. wyjeżdżał wielokrotnie do pracy do Anglii, jednak był w stałym kontakcie z policją i prokuraturą. Instytucje te posiadały jego numer telefonu, adres itd. Pan Jacek - przysłowiowo mówiąc - spał więc spokojnie, tym bardziej, że to on był osobą pokrzywdzoną, bo to przecież jego okradziono. Jemu powinno więc najbardziej zależeć na wyjaśnieniu i rozwiązaniu tej sprawy.

Tymczasem sąd uznał, że podejmowane dwukrotnie (!?) próby doręczenia Jackowi M. korespondencji za pośrednictwem policji nie przyniosły rezultatu. Według sądu Jacek M. nie odpowiadał na kierowane do niego prośby o kontakt z policją oraz nie udało się doprowadzić go na rozprawę, gdyż mężczyzna sporadycznie przebywa w miejscu swojego zamieszkania.

- Nie rozumiem jednego. Policja nie potrafiła doręczyć Jackowi korespondencji, za to bezbłędnie trafiła do naszego domu po to, aby go aresztować – kontynuuje zapłakana kobieta. - A przecież mój partner – na co wskazują bilingi – stale kontaktował się w prokuraturą i policją…”

Senator Lidia Staroń  wystąpiła w tej sprawie z  interwencją do Prezesa Sądu,  chce się również dowiedzieć, jak w teorii wygląda wykonywanie zleconych czynności sądu w postaci doręczenia wezwania i doprowadzenia świadka na rozprawę, a jak wygląda praktyka.

„Jacek M. zupełnie nie miał świadomości toczącego się postępowania karnego, w którym miał występować w charakterze świadka. Poza tym już od dwóch miesięcy przebywał w Polsce, co związane było z koniecznością zgłoszenia kolejnego przestępstwa popełnionego na jego szkodę. Pan Jacek kontaktował się więc z policją co najmniej raz w tygodniu i przez cały ten czas nie został poinformowany, że jest poszukiwany przez sąd, który chce go przesłuchać –  jako świadka (dodajmy, że w tej sprawie to on był  pokrzywdzonym ).

Pełnomocnik Jacka M. (mec. Lech Obara), wniósł o wstrzymanie wykonania kary porządkowej aresztu i niezwłoczne zwolnienie Jacka M. z aresztu. Interwencję przygotowała senator Lidia Staroń, która chce, aby zażalenie na aresztowanie zostało rozpoznane jak najszybciej…

Po skutecznej  interwencji –  Jacek M. został zwolniony z aresztu.

Jednak jego dzieci na długo zapamiętają noc piątego stycznia, kiedy policja zabrała ich tatę z domu, mimo że tata nie jest żadnym przestępcą. Tego nie zmieni żadne słowo "przepraszam" ani żadna ewentualna dymisja...

Czy ktoś odpowie personalnie za to, jak Jacek M. został potraktowany?”

To już kolejny etap interwencji… najważniejsze, że pan Jacek jest już w domu…

(Przygotowano z wykorzystaniem art. Express.olsztyn.pl)